jo-landia

Odgruzowujemy je powolutku, głaszczemy każdą cegłę, kamień, z namaszczeniem podchodzimy do nadgryzionej
zębem czasu deski, belki czy okucia.
Nie jest naszym zamiarem stworzenie skansenu, ale marzymy o stworzeniu własnego, niepowtarzalnego miejsca,
gdzie chętnie będzie wpadać nasza dzieciarnia z wnukami, nasi przyjaciele.
Gdzie przydomowy warzywniak roztaczać będzie zapach ziół i kopru, gdzie dzieciaki będą mogły biegać na bosaka
(a uwielbiają !) i zrywać owoce prosto z sadu;
gdzie wiejski ogród będzie przypominał moje dzieciństwo z Podlasia, w którym nie zabraknie malwy, niezapominajki,
smagliczki, floksów, goździków brodatych, etc.
Będę zbierała grzyby, robiła przetwory, nalewki, ... a w międzyczasie dekoracje ślubno-weselne, bo bez tego jednak
nie potrafiłabym żyć.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Miłego dnia

Z całego serca życzę.



Zbiera mi się, zbiera zaległości.
Dziś na tapecie pomidory, gruszki, syrop z melisy, bazylia do ususzenia, warkocze do zaplecenia z cebuli, w kolejce leczo i ... zerwałam pierwszą dynię, ledwo ją wtachałam na taczkę.
Pogoda przecudna.
I jeszcze kilka kadrów - w życiu piękne są tylko chwile.








Powstał pomost na stawie, owoc pobytu synów na siedlisku, dzielnie walczyli do 23.00 przyświecając  czołówkami. Roślinność sama przywędrowała.





W warzywniku wcale nie jest tak różowo, jak by się mogło zdawać, lista błędów w uprawie jest długa ...




 
 
 
Kobea na murze szaleje i na warzywniku słoneczniki z kosmosem.
 
 



Dziękuję za wizyty, komentarze, przepraszam, że ja rzadko zaglądam w Wasze progi, że nie pozostawiam śladów. Ot, taki zwariowany okres, ostatni weekend wakacji, znów goście, ale to jest miły czas biesiady i jedności rodzinnej.

Buziaki
jolanda

czwartek, 22 sierpnia 2013

Bukiety prosto z warzywnika



Dzisiaj na dobry dzień przesyłam Wam kochani świeże bukiety prosto z warzywnika.
Przetworów ciąg dalszy i innych prac się nawarstwiło, dlatego króciutko.
A że na fasolę przyszła kolej przerabiania, musiałam prędko zrobić kompozycje, bo chodziły mi po głowie już dawno. No teraz to warzywa cuda niewidy, żal coś nie zrobić, by oczy cieszyło.
Fasola mało, że jadalna, to kolorowa niczym rajski ptak, albo powyginana w chińskie "S", kalarepa  w barwie buraka ... cuda, Panie, cuda ...













Pa, buziaki
jolanda
 

środa, 14 sierpnia 2013

Ogrodowe dary, przetwory


Na wstępie przepraszam, że tak rzadko piszę, że tak rzadko bywam na Waszych blogach, tym bardziej miło, że Wy się udzielacie, że znajdujecie czas by do mnie zaglądać i wesprzeć miłym słowem. Dziękuję serdecznie.

Mój warzywnik mnie przerósł, dosłownie. Wszystkie warzywa to giganty, nie nadążam z przerobem. Stale się spóźniam, skoncentrowana na jednym, zaniedbuję inne zajęcia. Jeśli na tapecie mam ogórki, zapominam o cukinii czy fasolce szparagowej, przerastają albo zalegają w piwnicy czekając w kolejce do przetworzenia.
Pierwszy pomidor malinowy z foliaka ważył 0,71 kg.











Ogórki w tunelu uschły z dnia na dzień praktycznie, nie wiem czy to mączniak czy inne grzyby, bo po prostu się nie znam na uprawie, ślęczę nad laptopem w przeszukiwaniu netu a i tak nie potrafię zdiagnozować choróbska. Póki mam piękne w gruncie, zbieram i przerabiam, bo pierwsze symptomy w postaci plam na liściach już są. Napracowałam się przy nich bardzo z podwiązywaniem, rosły szybko i puściłam je na żywioł, będę musiała na przyszłość nauczyć się jak je prowadzić i jaki stelaż zbudować by tworzyły wymarzony szpaler.





 
 
Poniekąd miała to być fasolka szparagowa niska, tak owinęła patyki, że przypomina łuk triumfalny ... a może zapatrzyła się na tęczę?

 
 
 
 
Z przerywanych buraków zrobiłam  botwinę na zimę. Wspaniale smakuje ten wiosenny smakołyk w środku zimy.
Botwinę kroję, zalewam niewielką ilością wody, gotuję ok. 20 minut, dodaję sól, cukier, ocet i wrzącą wlewam do wyparzonych słoików; stawiam na ręczniku do góry dnem, nie pasteryzuję. Później dodaję do niej mrożoną dymkę ze szczypiorem lub cebulę podsmażoną na maśle, oczywiście śmietanę i mrożony koperek po ugotowaniu.
Zrobiłam też dużo syropów - z kwiatów czarnego bzu, lipy, mięty, jeszcze chciałabym zrobić z melisy i owoców czarnego bzu; posłużyły mi jako baza do nalewek. Syropy są aromatyczne i bardzo smaczne, a nalewki nabierają mocy w piwniczce. Przepis znalazłam tutaj, syrop z lipy wg przepisu tego. Ja nazwałam je syrop bzik kwiatowy, syrop lipny.
 Herbatka z suszonej lipy (udało się o odpowiedniej porze zebrać i ususzyć) nie jest najsmaczniejsza, ale ja dodaję plastry cytryny i pomarańczy (ten raczej do ozdoby), słodzę syropem lipowym i jest przepyszna. Do parzenia tego typu herbatek świetne są dzbanki z tłokiem, niestety szkło jest kruche ... miałam fajny z Biedry, a teraz kupiłam 3 razy droższy i mocno plastikowy, trudno.
 
 
Pewnego upalnego dnia gościliśmy u siebie małżeństwo z Moskwy, pod naszą starą lipą popijaliśmy herbatkę z jej kwiatów a oni nie mogli się jej nachwalić. Byli zauroczeni, ot, zwyczajną herbatką i widokami po horyzont.
 
Specjalnością domu jest herbata z melisy i odrobiną mięty, latem wyborna, bo ze świeżych, zimą z suszonych ziół.
 




 
 
Wianek z ziół nawet po ususzeniu wygląda rewelacyjnie, zapach przy robieniu wprost odurzający.
 Ma ocieplać wnętrze nowoczesnej kuchni mojej synowej, może uda mi się jeszcze zrobić dla siebie, bo ziół ci u mnie dostatek. Suszę ich sporo na zimę i przysięgam, że nigdy, ale to przenigdy nie pachniała mi bazylia otarta z torebki kupionej, a mojej aromat roznosi się na całą kuchnię. Suszę z łodygami, później obrywam liście i przechowuję w słoiczku; bezpośrednio przed spożyciem wrzucam listki do foliowej torebki śniadaniowej i miażdżę, tym samym uwalniam jej zapach.
 
 Mam takie zaległości w blogowaniu, że nie mogę w pamięci odnaleźć spraw, którymi chcę się z Wami podzielić. Przepraszam za ten chaos.
 
Malwy się wysiewają, zaczątki mojego wymarzonego szpaleru przy murze już są, jeszcze muszę je okiełznać, bo po deszczach się kładą. W miejscu biesiadnym mam ponad trzymetrową, ogołociłam ją z liści, bo nie trafiłam z opryskiem na rdzę, ale i tak jest cudna.
 
 
 
 
Znacie godecję? Sama się wysiała to i wcześnie kwitła, nie znałam jej wcześniej, ale bardzo ją polubiłam. Zadziwiły mnie niedoceniane niegdyś przeze mnie dalie. Obsadziłam nimi pryzmę zwalonych pierwszego roku kamieni, tworzą pseudoskalniak, ale bardzo urokliwy.
 
 
 
 














 
Cieszę się latem, jego hojnością, przecież jeszcze ponad miesiąc będziemy je gościć.
 
 
Skoszono rzepak za miedzą:
 
 
 


 
Doda i jej kolega Frasko podczas upałów, które raptem się skończyły i jest naprawdę dość chłodno:
 

 
Z przekwitłych maków zebrałam nasiona i przy okazji cieszę się bukietem.
 

 
Zadręczyłam zdjęciami na maksa, ale nie chcę by zaległości się ciągnęły.  Jest to pracowity czas, kolejna micha ogórków czeka na zalewę. Jak macie ciekawe przepisy na sałatki z ogórków, cukinii i patisonów, to b. proszę odezwijcie się, bo brak mi inwencji.
 
Aha, zapomniałam, że mam fantastyczny przepis na fasolkę szparagową, sprawdziłam w ub. roku, fasolka jest, jak świeża, nawet moje wnuki uwielbiają ją skubać. Serdecznie polecam.
 
Przyjemnego wieczoru
jolanda